Posty

Po owocach poznacie ich. Religia, wiara i grzech obłudy Krytyka religijnej hipokryzji – prawdziwa wartość wiary mierzy się czynami, nie słowami. „Po owocach poznacie ich” — to jedno z najbardziej lapidarnych, a zarazem fundamentalnych zdań Nowego Testamentu. Zamiast zaglądać ludziom do duszy, patrzmy na skutki ich działań. Nie liczy się, co ktoś mówi o swoich intencjach, nie liczy się, w co wierzy — liczy się to, co robi. I jaki to ma wpływ na innych. A jednak żyjemy w świecie, gdzie religia i wiara bywają zasłoną dla interesów, uprzedzeń i próżności. Ludzie przywiązują wielką wagę do etykietek — katolik, muzułmanin, protestant, taoista — jakby sama przynależność zapewniała moralną czystość. Tymczasem prawda jest prosta i bezlitosna: kto kradnie, jest złodziejem; kto kłamie, jest oszczercą — bez względu na to, w jakim imieniu to robi i jak pięknie uzasadnia swoje czyny. Cel nie uświęca środków — choć wielu w to wierzy Często słyszymy: „dobry cel wymaga poświęceń” albo że „liczą się in...
Zapłać i spadaj. Jak działa publiczna misja  Abonament telewizyjny – opłata za użytkowanie czy haracz? Obowiązkowy abonament telewizyjny i podatki celowe przestają być celowe, gdy znikają w budżetowej czarnej dziurze. Fikcja wspólnotowego finansowania mediów publicznych obnaża mechanizm, w którym państwo przerzuca odpowiedzialność na obywateli, nie dając im ani wyboru, ani kontroli. W efekcie płacimy za coś, czego nie chcemy – i to pod przymusem. Abonament dla bezradnych Wyobraźcie sobie, że ktoś wpada na pomysł, aby wprowadzić podatek drogowy dla wszystkich — bez względu na to, czy masz prawo jazdy, samochód, a nawet… dwie nogi. Mówi: „To jest abonament za korzystanie z dróg”. I stwierdza: „Zapłacisz za nie, choć nie masz nawet zamiaru wyjść z domu”. Absurd? Jasne, że absurd. A jednak na tym polega paradoks tzw. abonamentu telewizyjnego, który funkcjonuje jak podatek celowy — tylko że pod publiczną zasłoną. Zamknięci w telewizyjnej klatce Od ponad dziesięciu lat nie oglądam telewi...