Słowiańskie archetypy przestrzeni. O duchowości zakorzenionej: 

Słowiańska duchowość to zakorzeniona, cicha obecność — nie w monumentalnych formach, lecz w harmonii z przyrodą i codziennością. W przeciwieństwie do zachodniego ducha dominacji, Słowianin jawi się jako część krajobrazu, a nie jego pan. To refleksja nad tożsamością osadzoną w atmosferze, geście i pamięci miejsca, a nie w murach.

Bez dominanty: przestrzeń jako trwanie

Pierwotny, słowiański sposób myślenia o przestrzeni nie domaga się dominanty architektonicznej. Nie potrzebuje wieży, katedry ani kolumny zwycięstwa. Dla niego ważniejszy jest stary dąb, niż wieża ratusza. Gdzieś u podstaw tej postawy tkwi głęboki, choć rzadko uświadamiany, archetyp — duchowość zakorzeniona. Przestrzeń nie jest miejscem rywalizacji ani eksponowania władzy. Jest miejscem trwania.

W kontraście do Zachodu

W przeciwieństwie do mentalności zachodnioeuropejskiej, która od średniowiecza kształtowała się wokół idei dominacji nad przestrzenią — poprzez monumentalną architekturę, logiczny urbanizm, fortyfikacje i instytucje — słowiańskie podejście jest ciche, płynne i organiczne. Słowianin nie potrzebuje lochów ani bastionów. Jego dom może być z drewna, a najświętsze miejsce — polaną w lesie.

Materia jako przejście, nie cel

Wschodni duch nie szuka dowodu istnienia w materii. Przeciwnie: materia jest narzędziem przejścia, nośnikiem, ale nie celem. Stąd uderzająca skromność słowiańskiej architektury wiejskiej, dominacja drewna, ziemi i światła, brak monumentalnych form. Przyroda nie zostaje ujarzmiona, ale współistnieje z człowiekiem.

Ziemia jako relacja, nie własność

Być może źródła tej postawy sięgają agrarnego trybu życia, w którym ziemia była nie tyle „przestrzenią do podziału”, ile żywą całością. W świecie bez silnych centrów władzy, bez jednoznacznych granic kulturowych, duchowość rodziła się raczej z relacji niż z formy. Człowiek nie był właścicielem, lecz częścią przestrzeni. Nie planował — współodczuwał.

Między agraryzmem a pół-koczowniczością

Warto pamiętać, że polska kultura — w jej niższych warstwach społecznych — była kulturą agrarną, a w warstwach elitarnych  wręcz pół-koczowniczą. Szlachta, związana z ziemią bardziej terytorialnie niż osadniczo, żyła w ruchu: od dworu do dworu, od sejmiku do pola walki. W średniowieczu szlachcic zmierzał do swoich włości na dłużej dopiero pod koniec jesieni - na “zimowe leże”. Mieszczanin w początkach Polski był wyjątkiem, nie regułą.

Bez miasta, bez centrum, bez monumentu

Średniowieczna Polska miała zaledwie kilka większych ośrodków miejskich — nie licząc stołecznych Krakowa i Poznania oraz utraconych później Wilna i Lwowa, pozostałe były raczej grodami lub mieścinami. Brak naturalnej, silnej miejskiej klasy średniej oznaczał również brak trwałych centrów kulturotwórczych, co jeszcze silniej umacniało przestrzeń otwartą, przyrodzoną, jako podstawową scenę życia społecznego i duchowego.

Pokrewieństwa duchowe: mgła, a nie mur

Ta duchowość ma swoje echa również poza Słowiańszczyzną — blisko jej do duchowości hinduskiej, buddyjskiej, a w Europie: do celtyckiej melancholii i umiłowania mgły nad doliną. W tych kulturach świat nie musi być zdefiniowany przez ostre kontury, ciężar kamienia czy rangę pomnika. Liczy się atmosfera. Gest. Relacja.

Architektura dominacji kontra przestrzeń relacji

Na tym tle zachodnia obsesja monumentalizmu, geometrii i definicji wydaje się być próbą ujarzmienia chaosu życia. Gotyckie katedry, renesansowe place, klasycystyczne założenia urbanistyczne — wszystkie te formy mówią: „To my panujemy nad przestrzenią, czasem, nad historią”. To architektura dyscypliny, dominacji i hierarchii.

Ziemie Zachodnie: przestrzeń w cieniu cudzych murów

W Polsce to napięcie jest szczególnie wyraźne na Ziemiach Zachodnich i Północnych – tzw. „Ziemiach Odzyskanych”. Mamy tu do czynienia z przestrzenią zapożyczoną, często narzuconą, zbudowaną przez kogoś innego i dla innych celów. Miasta Dolnego Śląska, Pomorza, Warmii i Mazur — ze swoimi ratuszami, kamienicami, gotyckimi kościołami, pałacami, brukami i dworcami — są materialnym świadectwem niemieckiego, protestanckiego, porządkującego ducha. Po wojnie zostały zagospodarowane przez napływową ludność polską, ale ileż czasu trwało, nim ta przestrzeń została zrozumiana?

Polskość niewidzialna, ale wyczuwalna

W tej infrastrukturze to, co polskie, jest niewidoczne gołym okiem. Polskość nie jest wyrzeźbiona z kamienia, ale unosi w powietrzu. Jest w tym, co ulotne: w zapachu dymu, w rozmowie sąsiadów, w geście zaproszenia. Żyje raczej w sposobie użytkowania przestrzeni niż w jej formie.

Mentalność pogranicza, duchowość trwania

Ziemie Zachodnie są więc przestrzenią pogranicza nie tylko geograficznego, ale egzystencjalnego. Polska mentalność — bardziej wspólnotowa niż instytucjonalna, bardziej emocjonalna niż projektowa — szuka tu dla siebie miejsca. Często ją maskuje, „modernizuje”, stylizuje. Ale jej rdzeń pozostaje ten sam: człowiek, który chce czuć się częścią, a nie właścicielem przestrzeni.

Trwanie zamiast triumfu

Archetyp zakorzenionej duchowości nie oznacza słabości ani braku ambicji. To inna forma siły — nie tej, która wykuwa pomniki, ale tej, która potrafi trwać. Trwać mimo zaborów, przesiedleń, urbanistycznych przeszczepów. To duchowość, która nie szuka legitymacji w instytucji, tylko w odruchu.

Nie przeciwko, lecz obok

Nie chodzi o to, by przeciwstawiać kulturę Słowian kulturze Zachodu w trybie wyższości czy niższości. Raczej o zrozumienie, że te różne archetypy tworzą inne światy: jeden ostry, geometryczny, pełen akcentów; drugi – miękki, relacyjny, przyzwalający.

Przestrzeń jako wspólnota egzystencji

Dlatego w naszej edukacji i myśleniu o przestrzeni potrzeba dziś nie tylko wiedzy technicznej i historycznej, ale również egzystencjalnej: refleksji nad tym, kim jesteśmy jako wspólnota przestrzenna. Czy potrafimy odbudować relację z miejscem, które nie zostało przez nas zbudowane? Czy umiemy odnaleźć polskość tam, gdzie nie ma jej symboli, tylko ślady?

Bo może prawdziwa polskość nie jest w murach, ale w miękkim świetle poranka, w cieniu drzewa, w przydrożnym krzyżu i w gościnności, która nie pyta o paszport?

Komentarze

Popularne posty z tego bloga