Nie jesteśmy sami. Smartfon jako narząd zbiorowego czucia:
Smartfon przestaje być narzędziem alienacji, stając się interfejsem zbiorowej świadomości. Nasza cyfrowa egzystencja przypomina grzybnię – biologiczny system wspólnego czucia. W erze Internetu i AI człowiek nie jest już samotną wyspą, lecz węzłem w globalnej sieci. To nie uzależnienie, lecz adaptacja, a być może nawet ewolucja.
Gdy widzimy człowieka pochylonego nad smartfonem, myślimy: alienacja, uzależnienie, samotność. Tak każe nam myśleć dominująca narracja kulturowa – opowieść o zerwaniu więzi ze światem, o epidemii izolacji ekranowej, o pokoleniu zombie, które już nie patrzy sobie w oczy.
A co, jeśli to tylko jedna z możliwych interpretacji? Co, jeśli człowiek z pochyloną głową nie odcina się od rzeczywistości, lecz właśnie w niej zapuszcza nowe korzenie – tylko że w innej jej warstwie? Co, jeśli ekran nie dzieli, lecz łączy — i to głębiej niż bezpośredni dotyk?
Być może jesteśmy świadkami narodzin czegoś, co jeszcze nie ma jednej nazwy. Ale roboczo można by to określić jako: zbiorowe czucie. Namiastkę kolektywnej świadomości.
Grzybnia, czyli ukryty organizm współodczuwania
Zacznijmy od biologii. W stanie Oregon odkryto organizm, który wielu naukowców uznaje za największy żyjący byt na Ziemi — Armillaria ostoyae, czyli opieńka miodowa. Grzybnia tego organizmu zajmuje ponad dziewięć kilometrów kwadratowych. Niewidoczna z powierzchni, rozciąga się pod ziemią niczym utajona sieć.
To nie zbiór osobnych grzybów, lecz jeden żywy organizm. Reaguje, współdziała, przekazuje substancje — i informacje. Między jej nitkami zachodzi komunikacja biochemiczna: sygnały ostrzegawcze, bodźce adaptacyjne, przepływy wzajemnego wsparcia.
Brzmi znajomo?
Internet jako cyfrowa grzybnia
Cywilizacja cyfrowa, którą zbudowaliśmy, zaczyna przypominać właśnie taką grzybnię. Miliony ludzi, połączonych kablami, falami radiowymi i satelitami, przesyłają między sobą dane, emocje, narracje. Coraz rzadziej funkcjonujemy jako autonomiczne jednostki — częściej jako neurony w wielowymiarowej sieci.
Smartfon nie jest już tylko telefonem. To interfejs — medium dostępu do zbiorowego układu nerwowego. Kanał komunikacji z tą częścią świata, której nie sposób objąć wzrokiem ani dotknąć ręką.
To nie alienacja. To transgresja — przekroczenie granic indywidualnego ciała i wejście w przestrzeń współodczuwania.
Iluzja samotności
Gdy ktoś siedzi samotnie na ławce, wpatrzony w ekran, nie znaczy to wcale, że jest sam. Może właśnie czyta list od przyjaciela z drugiego końca globu. Albo uczestniczy w forum poświęconym depresji. Komentuje film, który wyraża jego bunt. Albo rozmawia z AI o filozofii egzystencjalizmu.
To nie wycofanie. To zanurzenie w relacji — asynchronicznej, mediatyzowanej, ale często głębszej, bo intencjonalnej. Zakorzenionej w wspólnym kontekście kulturowym.
Nowa relacyjność nie mieści się w klasycznych kategoriach psychologicznych. Jest hybrydowa — półfizyczna, półcyfrowa. Płynna, rozciągnięta w czasie, ale podtrzymywana przez wspólnotę doświadczeń i sensów.
Sztuczna inteligencja jako katalizator unifikacji
AI — przynajmniej na obecnym etapie — nie tworzy jeszcze oryginalnych idei. Raczej syntetyzuje, kondensuje i rekonfiguruje treści. Gdy setki tysięcy ludzi zadają podobne pytania (jak poradzić sobie z lękiem, jak wyjść z impasu), AI udziela odpowiedzi opartych na wspólnych wzorcach i danych.
To forma unifikacji poznawczej — pierwszy realny przejaw czegoś, co przypomina prymitywną zbiorową świadomość. Nie chodzi tu o metafizykę, lecz o empiryczny proces, w którym ludzie uzyskują zbliżone odpowiedzi, formułują podobne sądy i budują wspólne wyobrażenia.
To ta sama logika, która rządzi organizmem — zbieżność reakcji w różnych częściach całości.
Uzależnienie czy adaptacja?
Kiedy mówimy o uzależnieniu od smartfonów czy Internetu, warto oddzielić patologię od adaptacji. Owszem, można się zatracić w bezmyślnym scrollowaniu — jak można się zatracić w alkoholu, jedzeniu, pracy. Ale czy każdy użytkownik sieci jest uzależniony?
Nie. Wielu po prostu przystosowało się do nowego środowiska poznawczego. Nie rozmawiają z sąsiadką na ławce, bo rozmawiają z przyjacielem z Ameryki Południowej. Nie pytają księgarza o polecenia, bo korzystają z Goodreads. Nie prenumerują lokalnej prasy, bo śledzą niezależnych reporterów na YT.
To nie regres relacji — to zmiana ich formatu. Przejście od lokalnych, przypadkowych więzi do relacji intencjonalnych, zakorzenionych w tematyce i wartościach.
Homo connectus
Człowiek XXI wieku to już nie tylko homo sapiens sapiens. To homo connectus — istota żyjąca w symbiozie z systemem informacyjnym, który przypomina żywy organizm z własnym metabolizmem danych i obiegiem znaczeń.
Jak grzybnia czuje zmiany wilgotności na drugim końcu lasu, tak my odczuwamy napięcia polityczne, nastroje społeczne czy katastrofy klimatyczne — po drugiej stronie globu. Stajemy się nie tylko rozumni — ale i afektywni. Jesteśmy węzłami mikroempatii.
Larwalne stadium zbiorowej świadomości?
A może to dopiero początek? Może dopiero zaczynamy tworzyć nową grzybnię — zapuszczać pierwsze nici globalnej wrażliwości? Smartfony, Internet, AI — to nie dystans. To nowy ekosystem bliskości. Może z czasem stworzymy coś, co można będzie nazwać technoempatią — zdolnością do współodczuwania na skalę planetarną?
Pytanie brzmi: czy potrafimy ten system zrozumieć i wykorzystać etycznie? Czy raczej pozwolimy, by nas pochłonął?
Bo skoro każdy z nas staje się cząstką czegoś większego, warto zapytać: czy organizm, który wspólnie tworzymy, ma… zbiorową duszę?
Komentarze
Prześlij komentarz
Witam w przestrzeni dialogu.