Demokracja z odsłoniętym gardłem. Jak system sam oddaje się w ręce populistów:
Można legalnie dojść do władzy i równie legalnie zdemontować system, który ją umożliwił. Historia zna te przypadki, ale demokracje wciąż się uczą… albo nie. Co zrobić, by ustrój nie był tylko dekoracją dla rządów silnej ręki przebranej w garnitur pluralizmu?
Demokracja, która kopie własny grób
Jeśli ustrój "demokratyczny" dopuszcza możliwość wybierania — w pełni legalnie, przy dźwiękach fanfar wolnych wyborów — ugrupowań z gruntu niedemokratycznych, to znaczy, że mamy do czynienia z konstruktem rozpaczliwie dysfunkcyjnym. Takim, który z dumą wręcza łopatę swojemu przyszłemu grabarzowi. Taki ustrój nie potrzebuje zamachu stanu. Wystarczy, że stanie się ofiarą własnej naiwności.
Demokracja jako zabawa w otwarte drzwi
Demokracja oparta na fundamentalnych wartościach — wolności słowa, pluralizmie, trójpodziale władzy, szacunku dla mniejszości — z zasady musi być inkluzywna. Tylko że inkluzywność bez filtrów to nie tyle cnota, co brak instynktu samozachowawczego.
Wyobraźmy sobie klub, który ogłasza, że jest otwarty dla wszystkich, bez wyjątku. A potem wpuszcza gości, którzy od razu zaczynają rozmontowywać reguły funkcjonowania klubu, wyrzucają barmana, biją ochroniarza i palą regulamin. A reszta siedzi i mówi: „No trudno, skoro weszli tu zgodnie z zasadami, to chyba im się należy.”
Tak właśnie wygląda demokracja, która pozwala wygrać tym, którzy jawnie zapowiadają, że po wygranej przestaną być demokratyczni. To nie żaden paradoks. To po prostu błąd projektowy.
Historia i diagnoza systemowa
Nie trzeba zbyt głęboko sięgać do podręczników. Adolf Hitler doszedł do władzy w pełni legalnie. Jego NSDAP wygrała wybory, korzystając z demokratycznych procedur Republiki Weimarskiej, które były skonstruowane z taką pieczołowitością i idealizmem, że nie potrafiły obronić się przed cynizmem. I nie, to nie była tylko kwestia kryzysu gospodarczego. To była również kwestia tego, że system nie umiał rozpoznać i wykluczyć sił jawnie działających na jego destrukcję.
To samo można powiedzieć o wielu współczesnych populistycznych reżimach: wybrani legalnie, działają konsekwentnie, ale nie w ramach demokracji — tylko w jej cieniu, jej językiem, jej procedurami, ale z kompletnie przeciwnym celem. To jak złodziej w przebraniu strażnika — nikt go nie sprawdza, bo nosi służbowy mundurek.
Rozczarowanie demokracją
Wydaje się, że im bardziej zawodzą elity, tym bardziej obywatele skłonni są głosować nie za czymś, lecz przeciw czemuś. Gdy demokracja nie dowozi obietnic, kiedy staje się rytuałem bez treści — pojawia się pokusa silnej ręki. Nie zawsze zła wola rozpoczyna erozję systemu. Czasem to po prostu zmęczenie: nadmiarem słów, sporów, nieefektywnością, przekonaniem, że „nic się nie da”. To właśnie to rozczarowanie, nie cynizm, jest największym sojusznikiem autorytaryzmu.
Może kłopot w tym, że zbyt często utożsamiamy demokrację z procedurami, a nie z wartościami. Jeśli demokracja to tylko kartka wrzucana raz na cztery lata do urny, to tak naprawdę mówimy o systemie elektronicznego liczenia głosów, a nie o ustroju opartym na idei współdecydowania, szacunku i odpowiedzialności.
Bo przecież można demokratycznie przegłosować to, że od jutra mniejszości tracą prawa, że media podlegają cenzurze, że sędziów wybiera partia rządząca. Można. Ale czy to jeszcze demokracja?
To pytanie brzmi banalnie, ale prowadzi do fundamentalnej diagnozy: w demokracji nie wszystko da się przegłosować. I nie wszystko powinno się dać. Pewne wartości muszą być zabetonowane — niewzruszalne, niezależne od nastroju tłumu. I jeśli system tego nie przewiduje, to nie jest silny — jest podatny na atak od środka.
Zapisany w Konstytucji RP system demokratyczny nie jest talizmanem, który automatycznie chroni przed upadkiem instytucji. Jest to formalne zobowiązanie do jawności, odpowiedzialności i przejrzystości legislacyjnej. Jeśli władza działa na zasadzie mglistych interpretacji, półprawd lub obchodzenia reguł gry, to nie jest to innowacyjna polityka — to nadużycie.
Karl Popper w książce "Społeczeństwo otwarte i jego wrogowie" ostrzegał, że siłą demokracji nie jest to, kto rządzi, lecz to, jak łatwo można złych rządzących usunąć bez rozlewu krwi. Fundamentem tego mechanizmu jest przejrzystość i możliwość racjonalnej krytyki. Gdy mechanizmy kontroli stają się nieczytelne, a proces legislacyjny przypomina labirynt z wytrychami klauzul — demokracja przestaje być systemem odpornym, a staje się dekoracją do autorytarnych praktyk.
W opublikowanym przez Economist Intelligence Unit rankingu Democracy Index za 2024 rok Polska uzyskała 6,85 punktu na 10, co plasuje ją w kategorii "demokracji wadliwej". Z kolei według Freedom House Polska otrzymała zaledwie 64 punkty na 100 i została zakwalifikowana jako kraj "częściowo wolny". To nie są złośliwe etykiety, tylko sygnały alarmowe — ostrzeżenia, że coś w systemie ustrojowym przestaje działać tak, jak powinno. Czy w raporcie za rok 2025 mamy prawo spodziewać się dużego skoku tego wskaźnika?
Między urną a przepaścią — współczesne przypadki erozji demokracji
To nie jest wyłącznie problem historii ani wyabstrahowanej teorii. Wystarczy spojrzeć na mapę współczesnego świata, by zobaczyć, jak łatwo demokratyczne instytucje przechodzą w fasadowe struktury. Węgry, niegdyś prymus integracji europejskiej, przekształciły się w państwo z mediami i sądami niemal całkowicie zależnymi od władzy. Rządzący powołują się na wolę narodu, jednocześnie systematycznie ograniczając niezależność instytucji.
W Turcji wybory wciąż się odbywają, ale ich wynik nie zmienia układu sił – bo narracja publiczna została przejęta, opozycja marginalizowana, a niezależne media stłumione. W Indiach mamy do czynienia z demokratycznym systemem wyborczym, który funkcjonuje równolegle z nacjonalistycznym dyskursem i rosnącą presją na mniejszości religijne. Nawet w Stanach Zjednoczonych — kolebce nowoczesnej demokracji — atak na Kapitol 6 stycznia 2021 roku pokazał, że podziały społeczne i dezinformacja mogą doprowadzić do zakwestionowania samej zasady pokojowego przekazania władzy.
To nie są wyjątki. To ostrzeżenia. Demokracja może się formalnie utrzymywać, ale wewnątrz być już tylko atrapą. Im wcześniej rozpozna się symptomy erozji, tym większa szansa na jej powstrzymanie.
Demokracja z bezpiecznikami
Jeśli demokracja ma przetrwać, musi być mądrzejsza niż jej wrogowie. Demokracja, którą naprawdę się ceni, wymaga odwagi — by chronić ją nawet wtedy, gdy jej przeciwnicy operują językiem prawa i legalności.
To oznacza, że konieczne są konstytucyjne bariery przed siłami antydemokratycznymi, nawet jeśli działają legalnie. Zakaz partii nawołujących do likwidacji systemu demokratycznego. Niezależne sądownictwo, które może stwierdzić niekonstytucyjność działania nawet "suwerena". Edukacja obywatelska, która uczy, że nie wszystko, co legalne, jest dobre. I że większość nie zawsze ma rację.
Jakie są bezpieczniki, które mogłyby uchronić system przed samozagładą? Wzorce znajdziemy w innych krajach, które nauczyły się odróżniać legalność od legitymizacji. Dlatego potrzebne są konkretne rozwiązania:
- Ustanowienie niezależnego organu (np. sądu konstytucyjnego lub komisji z udziałem ekspertów i obserwatorów międzynarodowych), który oceni, czy dana partia działa sprzecznie z zasadami demokracji.
- Oparcie oceny nie tylko na dokumentach programowych, ale też na praktyce politycznej: działaniach publicznych, wypowiedziach, strukturze wewnętrznej.
- Jeśli partia narusza podstawowe wartości ustroju: uruchomienie procedury sądowej mogącej prowadzić do jej likwidacji — z pełną jawnością i możliwością odwołania.
- Wykreślenie partii z rejestru, przejęcie majątku przez Skarb Państwa, zablokowanie kandydowania jej członków.
- Stały nadzór nad zgodnością partii politycznych z konstytucyjnym porządkiem — nie jednorazowa akcja, ale systemowa czujność.
Demokracja bez zasad przypomina grę w ruletkę: można długo wygrywać — aż przyjdzie runda, w której wszystko przepadnie. Bo jeśli system pozwala rozbroić się w imię własnych zasad, to nie zasługuje na miano demokracji. To tylko krótkowzroczna gra w ruletkę z losem — a jak wiadomo, w końcu zawsze wygrywa kasyno. Nie my.
Komentarze
Prześlij komentarz
Witam w przestrzeni dialogu.